Niełatwo być artystą w kraju o tak bogatej i doniosłej historii sztuki, obejmującej zarówno dziedziny przedstawiające, jak i konstrukcyjne, takie jak architektura. Włoski twórca współczesny musi mierzyć się z dziedzictwem przeszłości, które niewątpliwie wpływa na jego obecną postawę artystyczną oraz sposób reagowania na wyzwania współczesności. Historia sztuki Włoch to nie tylko okresy jej rozkwitu (renesans, barok, neoklasycyzm), ale także czasy buntu i manifestów (futuryzm, dadaizm, nadrealizm, ekspresjonizm), wreszcie próby rozszerzania pojęcia sztuki (na przykład transawangarda) oraz przejścia od sztuk „czystych” ku sztukom użytkowym, co zaowocowało rozwojem wzornictwa i mody.
To przesunięcie akcentu z klasycznych form ku projektowaniu i codziennym przedmiotom można rozumieć jako odpowiedź na niedoścignione wzorce przeszłości. Zamiast konkurować z mistrzami dawnych epok, współcześni artyści podejmują dialog z tradycją i poszukują form wyrazu, które odpowiadają na obecne problemy. Włoscy twórcy nie odczuwają kompleksu wobec przeszłości, lecz aktywnie uczestniczą w globalnym dyskursie kulturowym. Ich sztuka odzwierciedla napięcia związane z rozwojem technologicznym, ze zmianami klimatycznymi, z przemianami religijnymi i społecznymi, a także z presją konsumpcjonizmu i dezinformacji.
Współczesna sztuka nie przedstawia wprost świata, lecz przy użyciu symboli i metafor wskazuje jego głębsze warstwy. Jej celem jest inspirowanie kultury i życia społecznego, budowanie estetyczno-świadomościowego fundamentu. Z tego powodu szczególną wagę przykłada się do symboli, zestawień kolorystycznych i formalnych oraz działań performatywnych.
Jaka jest więc – zapytajmy – współczesna włoska sztuka? Być może najtrafniej będzie powtórzyć za Jerzym Ludwińskim, który w odniesieniu do ewolucji sztuki od lat osiemdziesiątych XX wieku mówił, że „jest każda”. Procesy globalizacji i konsumpcji doprowadziły bowiem do pewnego ujednolicenia języka artystycznego w obrębie kultury śródziemnomorskiej – której kolebką były przecież Włochy – oraz, szerzej, w ramach tak zwanej kultury Zachodu, obejmującej również Amerykę. Sami Włosi często podkreślają, że ich współczesna twórczość „jest relacyjna” – nie dominują już wyraźne nurty, lecz zaznaczają się indywidualne postawy i autorskie wypowiedzi odnoszące się do najważniejszych problemów współczesności. W centrum uwagi znajdują się więc kwestie związane z relacją człowieka do natury, presją nowoczesnych technologii czy napięciami społecznymi i kulturowymi. Przeglądając przykłady współczesnego włoskiego malarstwa – choćby w zasobach internetowych – zwraca uwagę ich wyraźnie ilustracyjny charakter, często o bajkowej lub fantazyjnej narracji. Pojawiają się także liczne wątki erotyczne i ujęcia portretowe, relatywnie rzadko spotyka się zaś odwołania do malarstwa materii czy klasycznej abstrakcji.
W Polsce niezbyt często organizowano wystawy współczesnej sztuki włoskiej, trudno więc wnioskować o dominujących tendencjach czy kierunkach ekspansji. Najciekawsze okazywały się zwykle wystawy włoskiego wzornictwa, jak choćby grupy Memphis w Poznaniu, Alessandra Mendiniego w Poznaniu i we Wrocławiu bądź warszawski cykl Italian Design Day. Czy zatem wystawy organizowane przez niestrudzonego rzecznika i kuratora współczesnej sztuki włoskiej – Jana Kozaczuka – mogą w jakimś stopniu zaspokoić naszą ciekawość? Wiadomo, że w latach 2007–2024 (już kilkunastokrotnie) w polskich galeriach swoją twórczość prezentował Marco Angelini – ostatnio w Galerii im. Sleńdzińskich w Białymstoku. Ekspozycja ta, podobnie jak wcześniejsza wystawa w warszawskiej galerii „Test”, daje wgląd w bogaty tematycznie zakres zainteresowań artysty, dążącego do przedstawienia za pomocą form i koloru swoich ideowych preferencji, zaangażowania w sprawy społeczne i prowadzenia z odbiorcą dialogu za pośrednictwem sztuki. To „uczulenie” artysty na „bolączki” współczesności jest znamienne, a jego źródeł można upatrywać w socjologicznym wykształceniu Marco Angeliniego.
Wystawa zatytułowana Życie i forma (Białystok, 14 marca – 4 maja 2025 roku) została pomyślana (i tak prowadzona przez jej kuratora) jako z jednej strony swoisty leksykon formalnych i treściowych preferencji artysty, z drugiej – jako prezentacja dedykowana konkretnemu miejscu, miastu i jego otoczeniu. Marco Angelini świadomie odwołał się do miejsca pochodzenia kuratora, do naturalnych zbiorników wodnych i rezerwatów krajobrazowych Podlasia. W kolejnych odsłonach wystawy zebrano zestawy obrazów odwołujących się do wyraźnie akcentowanych motywów – przede wszystkim do napięcia między naturą a technologią. Zostało to oddane przez abstrakcyjne zestawienia kolorowych plam (i odbić?), temat zaś pogłębiono w cyklu prac z włączonymi gotowymi elementami technicznymi – na przykład uszczelkami samochodowymi. Włączanie przedmiotów przemysłowych do obrazu – z ich odpowiednio dobranym kolorystycznym obramowaniem – stanowi interesujący eksperyment formalny, wcześniej realizowany przez artystę także z użyciem zużytych paneli fotowoltaicznych (co zresztą stało się punktem wyjścia teoretycznych rozważań o świetle, sacrum i mentalnych sublimacjach).
W wystawie białostockiej wyraźnie zaznaczyła się także symbolika miejskości i kultury miejskiej – oddana przez znaki i znaczenia takich figur, jak labirynt, piramida czy papierowa koperta. Te motywy potraktowano jako źródło rozważań nad wyznacznikami naszej kulturowej egzystencji: czasem, pamięcią i – w rezultacie – przemijaniem. Eschatologiczno-psychologiczny wymiar tych obrazów pogłębia ich kompozycja: zderzenie form naturalnych (gałęzie, ostre krzewy) z elementami sztucznymi, w ramach samego tworzywa malarskiego. Marco Angelini opowiada się tu za zrównoważonym modelem relacji między naturą a sztuką – dialogiem, nie eksploatacją.
Ważnym akcentem wystawy okazały się również odniesienia do lokalnego krajobrazu wodnego w okolicach Białegostoku. Pokazano serię prac powstałych wcześniej – w 2015 roku – inspirowanych żywiołem wody i jej symbolicznymi konotacjami: czasu, pamięci, duchowości, płodności, ale także zagrożeń ekologicznych i klimatycznych. Te obrazy najlepiej ukazują zdolność Marco Angeliniego do tworzenia abstrakcyjnych, a zarazem organicznych form, wzmacnianych wyrazistą kolorystyką, która intensyfikuje odbiór i ekspresję. To malarstwo otwarte na interpretacje, pozwalające widzowi na swobodne skojarzenia i osobiste odczytania. Do takiej właśnie lektury dzieł artysty można tylko zachęcić – wystawa potrwa do 4 maja 2025 roku.
Konkludując: Marco Angelini – jak wielu współczesnych artystów – próbuje odnieść się do tego, co nam wszystkim najbliższe: naszej „tu i teraz” obecności w świecie takim, jaki nas otacza, z jego atrybutami dotykalności, materialności (rzeczy) i widzialności (oświetlenia). Ale także – i tu artyści dopowiadają o jedno „słowo”, o jeden „gest” więcej i dalej – właśnie także o tym, co niewidzialne, zaledwie przeczuwalne lub wyobrażone. Oczywiście wszyscy posługujemy się – a przynajmniej możemy – wyobraźnią, zarówno artyści, jak i zwykli odbiorcy. Każdy na swój sposób może dodawać do tego, co istnieje „tu i teraz”, to, czego pragnie, co przeczuwa… a może nawet coś więcej – coś, co początkowo pozostaje nieprzeczuwalne.
Jeśli w wyimaginowanym obrazie, w przedmiocie czy akcji uda się to coś uchwycić, dotrzeć do tej niezwykłej, niespodziewanej sfery objawień i zadziwień – czyli uchylić rąbka zasłony (z Sais…) – tam właśnie tkwi moc i czar (ze swoją aurą), którą ujawnia sztuka. I to niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z monumentalnym obrazem „bitwy” form, czy z niewielkim abstrakcyjnym, skumulowanym znakiem intensywności widzenia – wszędzie sztuka na moment, na chwilę objawienia, ukaże swoją tajemniczość i „drugie” dno. To właśnie dzieło – akt psychiczno-społeczny konkretnego artysty, jego sztuka.
Za to cenimy twórców – za ich prawdę doświadczeń i umiejętność odsłon, które pozwalają zajrzeć głębiej i dalej… tam, gdzie odbija się „kosmos” – jako tło wszelkiego istnienia i życia na Ziemi, ale także tego, co to istnienie współkształtuje i poddaje naszej percepcji. Sztuka daje przyzwolenie na ten wgląd, na to zagłębienie się w poznawaniu świata, w jego głębszym doświadczaniu. Po to chyba jest sztuka – po to „robią” ją specjaliści, czyli artyści. A że zamysł takiego mierzenia się z rzeczywistością nie jest prosty, że nie tylko talent i umiejętności warsztatowe odgrywają tu istotną rolę, lecz również szczególne wyczulenie, wrażliwość i przemyślana spostrzegawczość – wszystko to razem, w tym chaosie potrzeb, prowadzi do konieczności uproszczeń, syntezy, kumulowania wrażeń i intensyfikacji rezultatów.
Bo artysta pracuje w symbolach, metaforach, znakach, w cząstkach – w „elektronach” kumulującej się w nim świadomości: to on je stwarza i dopełnia, to on je stosuje, by pełniej wyrazić swój twórczy zamysł. Zamysł, który – wychodząc z realności i interpretując rzeczywistość – próbuje sięgnąć po nadrealne, wniknąć w to, co niewidzialne, co tajemnicze, lecz wpływające na naszą świadomość i nasze uniwersum życia. Artysta jest tym, który prowokuje i wydobywa tę sferę, jaką nad codziennością ustanawia duchowa nadbudowa – jej cel i sens egzystencjalny, ale także sens eschatologiczny – dotyczący ludzi. Jeśli chcecie doświadczyć – choćby w cząstce – tego wrażenia, wybierzcie się na wystawę, póki jeszcze trwa…
Tekst: Andrzej Saj
Zdjęcia: Jakub Urynowicz