Nie wiem czy adekwatnym określeniem Siewcy” Michała Marka jest słowo wystawa”. W tym przypadku mamy do czynienia raczej z instalacją malarską. Pokaz w leśnickim zamku ma wyjątkowe znaczenie, gdyż właśnie tam, na co dzień, znajduje się pracownia artysty. Nie jest to zatem przypadkowe miejsce wystawiennicze na rubieżach Wrocławia, ale punkt, w którym artysta tworzy i w pobliżu którego mieszka. Możemy więc widzieć to jako zaproszenie do swojego gniazda, miejsca gdzie rodzi się myśl.

Punktem odniesienia jest twórczość Vincenta van Gogha, która stała się jakiś czas temu przedmiotem zainteresowania Michała Marka. Artysta mówi tak: To niezwykła podróż. Gdzieś od 2019 roku staram się zrozumieć intensywniej niezwykłe dzieło, ale przede wszystkim staram się zrozumieć człowieka, który za nim stoi – Vincenta van Gogha. Na dłużej zatrzymał mnie motyw siewcy. Nie potrafię do końca wyjaśnić dlaczego ten motyw, tylko fragment postaci, stał się tak intensywny w moich malarskich i rysunkowych poszukiwaniach”. Jednym z elementów realizacji w Leśnicy jest seria rysunków poświęconych osobie holenderskiego malarza, zawierająca szkice portretów, studia motywów pojawiających się w jego obrazach, czy przymiarki kolorystyczne. To intelektualny punkt wyjścia, który jednak potem nie ma swojej dosłownej kontynuacji. Michał Marek jest malarzem o charakterystycznym stylu i tak też jego wypowiedź jest nadal prowadzona – jest przede wszystkim o nim samym. Gdzieniegdzie pojawiają się motywy vangoghowskie, ale są wyraźnie widmowe. Skupiamy się na ekspresji typowej dla Marka, w warstwie kolorystycznej na świetnych subtelnych przejściach tonalnych. Niekiedy wybije nas z toru bardziej dramatyczne zestawienie kolorystyczne. 

Piotr Wójtowicz napisał o twórczości artysty w ten sposób: Malarstwo Michała Marka, jak każda dobra sztuka posiada pewien rys „franciszkański”… Mam tu na myśli prostą, leżącą u podłoża artystycznej praktyki, także Jego praktyki zdolność do empatii. Do zachwytu, ale też do pewnego współodczuwania ze światem, szczególnie z tym mniejszym, słabszym, pomijanym i znikliwym…”. Ów rys, w moim rozumieniu, doskonale widoczny jest także i przy tej okazji. Artysta zajmuje się prymarnymi dla człowieka zagadnieniami, zgodnie ze swoją dynamiką. Nawet nie próbuje stawiać wyraźnych pytań i oczekiwać, ani tym bardziej dawać, odpowiedzi, ale po prostu je po swojemu eksploruje. Magnetyczne malarstwo zestawia z elementami ready-made pochodzącymi z natury (słonecznik), z poezją Marzeny Sadochy. Dekonstruuje klasyczne myślenie o układzie wystawy; tu obiekty (w tym wypadku przykurzone” obrazy) ledwie sygnalizują coś swoją ukrytą siłą wizualną, a na pierwszym planie jest gest artysty, wyrażony poprzez zamaszyście nakreślony na ścianie przeskalowany znak nieskończoności. 

Nie oglądamy tylko obrazów Michała Marka. Towarzyszymy mu w jego intelektualnej podróży, w której odsłonił on swoje zainteresowania, poszukiwania i stara się zgłębiać nurtującego go zagadnienia. Bo Siewca” to próba pochylenia się nad chyba największym problemem realności, w której żyjemy – wpływem człowieka na rzeczywistość. Jest wyrazem niepewności i pytań o naszą sprawczość, której wyobrażenie jest motorem działań. Czy artysta daje nadzieję? Nie jestem tego pewna. Ale nie burzy też wiary w możliwości. Kontemplacyjność tej wypowiedzi niesie jednak ze sobą pewien spokój. A to uczucie które zdecydowanie zbyt rzadko pojawia się we współczesnym świecie.

Tekst: Alicja Klimczak-Dobrzaniecka

Zdjęcia: Małgorzata Bryda, Michał Marek