Jeśli jesteście w Paryżu i macie trochę czasu, nie idźcie do Luwru. Zróbcie krok w bok, dosłownie, do budynku przylegającego do dawnego pałacu królewskiego. Aż do stycznia 2023 roku można tam zobaczyć wystawę, którą będzie Wam się śniła po nocach.

W Musée des Arts Décoratifs króluje obecnie Elsa Schiaparelli, włoska projektantka modowa. W sieci znajdziecie wiele jej mądrych zdań – na początek przywołam jedno: naprawdę dobre ubrania nigdy nie wyjdą z mody. Oczywiście, że jest powtarzane przez wszystkich, którzy siedzą w branży modowej. Powtarzane też przez różne postacie, które chcą nas uczyć, jak się ubierać, jak stworzyć szafy modułowe. Ble ble ble – wydaje się nudne i banalne, więc dlaczego akurat te słowa przywołuję? Bo powiedziała je wybitna postać, która naprawdę wiedziała, co mówi. A na dodatek nie chodzi tak naprawdę o ubrania, ale o modę jako dziedzinę sztuk wizualnych.

Kiedy Elsa Schiaparelli zaczynała swoją karierę projektantki modowej w Paryżu, to były inne czasy. Lata 20. i 30. XX wieku jawią mi się trochę jakby to był wielowarstwowy program typu art-reality show ze sławnymi postaciami. Wszyscy się znali i wszyscy ze sobą współpracowali. Oczywiście, że się kłócili, zdradzali i obgadywali, ale jest w tym (w moich oczach) niesamowita energia małego środowiska, które zanim rozproszyło się po świecie (realnym i pozagrobowym) diametralnie zmieniło sztukę i kulturę.

Wystawa Shocking! Les Mondes Surréalistes d’Elsa Schiaparelli raczej o tym nie opowiada wprost, za to skrupulatnie opowiada o wielopoziomowej twórczości projektantki. 520 prac, w tym oryginalne stroje i szkice, ale i perfumy czy obrazy (m.in. Pablo Picasso Portrait of Nusch, 1937). Wystawa też pokazuje jej mentorów i oczywiście twórców, z którym współpracowała, ale i tych którzy do dziś inspirują się jej pracami. Myślę, że Schiaparelli przede wszystkim zachwycała tym, jak można połączyć dosyć wydawałoby się klasyczne kroje sukni czy marynarek z nieokiełznanymi elementami dekoracyjnymi, wzorami i dodatkami. I jak te elementy zmieniały całość. To była moda jako połączenie realności ze snem – nie dziwi zatem to, jak bardzo surrealiści podziwiali Schiaparelli. Kiedy oni bawili się na płótnach i w rzeźbach, które potem statycznie ozdabiały salony, ona sprawiała, że jej ubrania ożywiały się podczas noszenia. Jej surrealistyczne fantazje wychodziły na ulice, to jakby wchodzić w czyjś sen i żyć tym snem.

Patrząc na stojące manekiny w muzeum, nie czuję utraty tej żywotności. Kuratorzy (Olivier Gabet i Marie-Sophie Carron de la Carrière) zadbali, by cała ekspozycja była niczym pomieszczenia z pałacu pamięci i wyobraźni projektantki. Widać dbałość o wiedzę i konteksty, a wszystko jest przystępnie opisane. Mam jednocześnie poczucie, że zaraz ktoś ubierze jej stroje i wyjdzie na ulicę (ale nie zniszczy jak słynną suknię Marilyn Monroe). Moda Schiaparelli jest bardzo rzeźbiarska – sylwetki, które kształtowała w kolejnych sezonach, to formy przepiękne i miejscami bardzo nieoczywiste. Teraz można by nazwać je klasycznymi, na pewno nie retro, ale wtedy bez wątpienia budziły mieszane uczucia. Co mnie zachwyca, to jak jej moda była efektem bardzo konsekwentnego i skrupulatnego myślenia. Każdy element – nawet guziki – zasługują na naszą czujność. Nic tutaj nie jest przypadkowe.

Kuratorom zależy, by wystawa była przestrzenią do dyskusji o modzie. Chcą pokazać widzom przestrzeń wolności i porozumienia. Przestrzenią do bycia sobą. Czyż tym bowiem nie jest moda? Teraz, gdy to piszę, czuję cały ciężar społecznego i politycznego kontekstu tej dziedziny sztuk wizualnych, ale i potężnej kasy. Nie potrafię wyrzucić z głowy fragmentów z reportaży Roberto Saviano piszącego o tym, jak włoska mafia kontroluję szwalnie. Nie potrafię wyrzucić z głowy obrazów płonących fabryk w Azji. Góry wyrzuconych ubrań na śmietnik. Miliardy, miliardy wody przeznaczonych na produkcję. Wychudzonych modelek i podążających za nimi głodzących się nastolatek. Krwawych diamentów. Zabitych zwierząt. Wyzysku.

To wszystko jest i nie ucieknę przed tym, czego jestem świadoma. Jednocześnie świeci się delikatny płomień twórczości i kreacji w modzie. Świeci się i w swoim ulotnym blasku opowiada o tym, że przez modę coś potrafimy sobą wyrazić. Lub coś ukryć i się wzmocnić, kiedy jest nam ciężko. Możemy też mieć gęsią skórkę, kiedy patrzymy na zwiewną, jasna suknię, na której wije się homar, i wyobrażamy sobie, jak powiewa na ulicy obok mnie. Zamykam oczy i widzę motyle, które wylatują ze strojów Schiaparelli. Zamykam oczy i śnią mi się cyrkowcy, którzy przeskakują nad przepaścią. Zamykam oczy i siedzę obok projektantki. Ona pije kawę i opowiada swój sen o Apollo. Obok niej Man Ray, Méret Oppenheim, Marcel Duchamp i Jean Cocteau. To wszystko mam, jak tylko zamknę oczy.

Tekst: Beata Bartecka

Zdjęcia: Materiały organizatora 

Shocking! Les Mondes Surréalistes d’Elsa Schiaparelli

Musée des Arts Décoratifs, Paryż

do 22 stycznia 2023