„Domy chronią, ziemia karmi, a drzewa dają cień” – głosi podtytuł wystawy IMMER NOCH / NADAL, którą do 23 czerwca można oglądać w Kunsthalle w przygranicznym Görlitz. Brzmi to niemal sielankowo. W reakcji na te słowa wyobraźnia podsuwa wizję budynku, który jest autentycznym azylem i domem pokoleń, gruntu, po którym stąpa się bezpiecznie i pewnie, oraz natury, drzew, które są przychylne. Ale ta wystawa niesie inne przesłanie, wraz z gorzką prawdą o pograniczu. Dramatycznie odmienne. A co, jeśli dom to cztery ściany, które kryją dramaty i dźwigają historie przesiedleń? Jeśli grunt zapada się nie tylko pod nogami, ale także grobami anonimowych ofiar wojny? Jeśli na drzewach, z których gałęzi zwisają smaczne owoce, zwisał sznur?

Natura nie protestuje, natura milcząco przyzwala. Drzewa dają cień. Wydają owoce. Zasadzone i pielęgnowane przez Niemców, którzy po wojnie musieli opuścić swoje ziemie, ogrody i sady, stały się drzewami napływowych polskich (a teraz także ukraińskich) rodzin. Ziemia nie pamięta. Nie pomni, ile krwi wchłonęła, dla ilu nie była lekką. Domy przyjmą każdego i każdego zapomną. Z opustoszałych staną się pełnymi. W oknach pojawią się nowe firanki, a we wnętrzach – nowe życie nowych ludzi. To oni będą teraz zbierać „te same” czereśnie.

Z „tych samych” czereśni, zebranych w dolnośląskim Tarczynie koło Wlenia, Bartłomiej Puch zrobił przetwory. W przygotowaniu dżemu pomagali mu inni uczestnicy tarczyńskiej rezydencji (o czym poniżej). Po skończonej pracy ruszyli na wieś, by obdzielić przysmakiem mieszkańców niewielkiej miejscowości o niebywałej historii (po)wojennej – bo historia każdej osady na pograniczu jest przecież niebywała. To, co zostało – parę słoików szkarłatnej galaretki – oglądamy na wystawie w Kunsthalle. To rezultat kolektywnej pracy nad owocami z drzew, które autor nazywa „pierwszymi przyjaciółmi osadników”.

Dużo bardziej radykalnie o konflikcie wypędzonych i napływowych wypowiedziała się Lisa Maria Baier, młoda bezkompromisowa twórczyni filmów i fotografka, która dramatycznej historii rodzinnej poświęciła statyczne i ruchome kadry. To ulotne zdjęcia i ujęcia dziewczyny – baśniowe, gdy na jej blond włosach powiewają kłosy z wianka, a wstrząsające, gdy przywołują brutalne motywy krzywdy młodych kobiet – niewinnych ofiar wojennego bestialstwa. Kobiety od pokoleń doznają krzywd i przemocy w walce mężczyzn. Mocne obrazy. Najmocniejszy przekaz niesie jednak dokumentacja artystycznego, performatywnego aktu autorki, który odbył się in-situ (w Tarczynie), gdzie własnoręcznie wykopała grób – dla wszystkich anonimowych ofiar wojny i powojennych wydarzeń. Wielkoformatowy banner ze zdjęciem cmentarnego dołu z trudem przywodzi na myśl pojednanie czy uhonorowanie ofiar przyświecające twórczyni w jej wykonywanej przez wiele dni pracy. Wzbudza tyle podziw dla ogromu wysiłku koniecznego do wykopania jamy, ile zwykle ukrywane głęboko przerażenie i wzruszenie zapomnianym, bezimiennym losem ofiar, które często nie doczekały się grobu.

Podobne sekwencje odtworzył i udokumentował Oscar Lebeck. Jego film (zapis wideo performansu dokamerowego Żniwa) to „niemy pomnik” ofiar Holocaustu. Artysta, odtwarzając kosą gest żniwiarza, próbuje „oczyścić” teren obozów koncentracyjnych Gross-Rosen oraz Falkensee, by pamięć, która obrasta w następne wspomnienia, niczym koszona trawa – nie miała szansy „zarosnąć”, zasłonić ich i „zachwaścić”. Do tego samego zabiegu artystycznego sięgnął w kolejnej pracy. Stary projektor slajdów wrzuca co chwilę nowy widok mglistego kształtu bryły baraków obozowych. To fotomontaż, ponieważ w Gross-Rosen, gdzie wykonał zdjęcia, pozostały już tylko fundamenty. Przywrócenie „gabarytów” równa się wskrzeszeniu pamięci. Zrównanie z ziemią murów nie równa się unicestwieniu wspomnień.

Te postanowiła zachować kolejna artystka – Oliwa Drozdowicz. Jej instalacja zaprezentowała artefakty – notatniki, w których jej babcie przez wiele dekad prowadziły zapiski potrzebne do kontynuowania familijnego fachu ogrodniczego. Pożółkłe kartki zawierające odręczne opisy pogody z kolejnych dni, nocy, miesięcy i lat, porady i uwagi ogrodnicze oraz dokumentacje etapów pracy, uzupełniła o rodzinne wizerunki. Dawne portrety rodowe odtworzyła autorską techniką – także zgodną z rodzinnymi tradycjami – antotypii (wykorzystującej rośliny do wytworzenia emulsji światłoczułej). Sentymentalizm pracy wynika nie tylko z epokowego sztafażu, lecz również z faktu, że stworzone tą nietrwałą techniką fotografie blakną, aż kiedyś znikną – jak przez lata zniknęły kolejne osoby z rodziny. O swoistym zawieszeniu w czasie i odczarowaniu pustki mówi też instalacja Twoje obrusy wciąż będą w użyciu, Babciu, która naśladuje suszenie obrusów. Zgodnie z życzeniem artystki tkaniny znalezione w babcinej szafie zostały ściągnięte ze sznurka przez odwiedzających wystawę i ozdobią kolejne stoły (a instalacja będzie systematycznie uzupełniana). 

Przedmioty domowego i przydomowego użytku posłużyły za pretekst do dwóch udanych realizacji wielkoformatowych Marca Tobiasa Winterhagena. Autor niezwykle zaaranżował przestrzeń, sytuując w centrum Kunsthalle gigantycznej skali drewnianą miarkę. Zestawił przyziemne wspomnienie towarzyszącego mu w remoncie domu podręcznego, a nieporęcznego narzędzia z metaforycznym problemem właściwego oszacowania skali, wytyczenia granicy, znalezienia miary i nieadekwatności prób sparametryzowania tego, co niemierzalne – odczuć tożsamościowych, narodowych, patriotycznych pograniczników. Drugą pracę – wielki sznur zwinięty w węzeł („pętlę samobójców”) – wykonał z długości dokładnie odwzorowującej szerokość Nysy w miejscu emigracyjnych przekroczeń wodnej granicy dla upamiętnienia wszystkich, którzy utonęli w drodze do lepszego świata.  

Grzegorz Bibro także odniósł się do motywu rzeki. „Tymczasowi”, „Nowi – napływowi”, „Rdzenni – zmienni” – głoszą jego neony, podkreślając grą płynnych słów konwencje, które stając się stereotypem, są twardsze niż najtwardszy mur. Daria Bielienkov z kolei podjęła próbę dyskusji z wyobrażeniem zamieszkania, zasiedlenia i zadomowienia przez makietę domu rodzinnego. Podobnie idylliczną wizję snuje Anastasiia Zazuliak, która cyklem fotografii oraz książką fotograficzną dokumentuje codzienne życie tarczynian w ich miejscowości, która „pomimo burzliwej przeszłości pozostaje domem dla swoich mieszkańców i ciepło wita gości”. Ulotny dokument filmowy o odchodzącej wraz z ludźmi rzeczywistości zaprezentował Viktor Witkowski. W jego pracy tęsknota za odchodzącym w niepamięć życiu wiejskim ustępuje melancholijnej refleksji o uporczywym rozpamiętywaniu krzywd. Opowiadanie i wiersz Piotra Szymona Mańczaka wzmacniają ten przekaz, w którym nieumiejętność rozprawienia się z przeszłością i obsesja poszukiwania własnego miejsca wraca niczym traumatyczny międzypokoleniowy leitmotiv.  

„Historia pogranicza łączy, choć dotyczy podzielenia. Losy jego mieszkańców zawsze są symetryczne względem ustalonej granicy. Zagubienia i cierpienia doświadczali ludzie po obu jej stronach. Wciąż są obecne w pamięci, rozmowach, a także w twórczości artystek i artystów. Wystawa »NADAL« gromadzi prace osób wrażliwych na zawiłe dzieje tego regionu” – pisze w tekście przewodnim wystawy kuratorka Jagna Domżalska. I dodaje: „Dolnośląska przyroda ma potężną siłę; jest w niej niezwykła bujność, ale też dojmująca cisza, która umożliwia refleksję. […] Zawarte w tytule domy, ziemia i drzewa wiążą historie ludzi mieszkających w określonym miejscu. Teraz nieprzerwanie służą dalszym pokoleniom. Nadal też jest o czym rozmawiać i odkrywać to, co wbrew pozorom wcale nas nie dzieli”.

Ludzie odchodzą, świadkowie historii przemijają. Ale nie przemija prawda o tych ziemiach i nie przemijają same historie. To artystyczne założenie też nie przemija, jakby stale wyradzało się, wykwitało na nowo, wzbierało niczym niewygodne wspomnienia, traumatyczne feedbacki, niechciana przeszłość, która nie chce dać się zapomnieć. NADAL to trzecia już odsłona projektu, który ewoluował przez wiele miesięcy. Warto przypomnieć jego wieloetapową historię. Rozpoczęła się ona w 2023 roku wraz z premierową edycją programu rezydencji W/E LAB (West/East Laboratory) zainicjowanego przez wrocławski OPENHEIM w zamiejscowej placówce w Tarczynie. Odbył się we współpracy z partnerami (Galeria Sztuki w Legnicy, Muzeum Śląskie w Görlitz, Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu, Fundacja Flowland) i przy wsparciu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz Marszałka Województwa Dolnośląskiego. Liczne rezydencje, w których wzięli udział młodzi twórcy z Niemiec, Polski i Ukrainy, zaowocował w pierwszej kolejności wystawą Ziemia pamięta w legnickiej Galerii Ring (wrzesień–październik 2023 roku), a następnie ekspozycją Rośnie we mnie to wszystko co we mnie maleje we wrocławskich Bulvarach (grudzień 2023 roku), aby pół roku później, w maju 2024 roku, w nowej odsłonie (i nieco odmienionym składzie osobowym) objawić się za sprawą Muzeum Śląskiego w Görlitz. Kuratorką wszystkich trzech pokazów była Jagna Domżalska, która każdorazowo modyfikowała skład autorski całości. Do każdej z wystaw zaprosiła kilkoro artystek i artystów z Polski, Niemiec i Ukrainy, przy czym w pierwszej edycji byli to wyłonieni w projekcie W/E LAB uczestnicy rezydencji w Tarczynie.

Na zakończenie wystawy organizatorzy przewidzieli wydarzenia towarzyszące.

Tekst: Justyna Teodorczyk

Zdjęcia: materiały organizatora