11 niezwykłych dywanów, zwanych także „gobelinami”, z których największy ma ponad 6 metrów długości i 3 metry szerokości, a także kilkadziesiąt autoportretowych i inscenizowanych fotografii będzie można zobaczyć w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu na pierwszej wystawie prezentującej twórczość Mariana Henela (1926–1993), wieloletniego pacjenta Szpitala dla Psychicznie i Nerwowo Chorych w Branicach. W skali światowej jego prace uznaje się dzisiaj za jedne z najwybitniejszych przykładów dzieł powstałych w efekcie arteterapii realizowanych w szpitalach psychiatrycznych.

Marian Henel, zwany przez personel szpitalny Maniusiem, a w prasie określany „diabelskim pomiotem” lub „lubieżnikiem z Branic”, to postać dotknięta zaburzeniami na tle seksualnym, wieloznaczna i kontrowersyjna. Wykonane przez niego dywany, rysunki i fotografie są wyjątkowym przejawem tzw. art brut, czyli sztuki tworzonej przez osoby niewykształcone artystycznie lub cierpiące na chorobę psychiczną.

Henel przez pierwszych 7 lat swojego pobytu w branickim zakładzie pracował w szpitalnej tkalni, gdzie zajmował się wyrabianiem na krosnach grubych bawełnianych i lnianych tkanin, z których szyto bieliznę dla pacjentów. W 1968 roku trafił do Pracowni Ekspresji Sztuki Psychopatologicznej założonej w Branicach przez Stanisława Wodyńskiego, instruktora terapii zajęciowej. Działały w niej warsztaty malarstwa, rysunku, grafiki, rzeźby i tkactwa, w których pacjenci, podejmując samodzielne działania twórcze, byli leczeni przez sztukę. Henel dołączył do pracowni tkactwa skuszony możliwością pracy w osobnym pomieszczeniu, w którym znajdowało się duże pionowe krosno trzymetrowej szerokości.

Początkowo wykonywał dywany na zamówienie według dostarczonych wzorów i wskazówek. Widzowie mogą obejrzeć na wystawie pierwszy dywan jego autorstwa – herb szkoły medycznej z maksymą „Salus aegroti suprema lex” (Dobro pacjenta najwyższym prawem). Na ponurym granatowym tle wyróżnia się oplatający koło trybowe wąż, mistrzowsko zrealizowany zwiastun rozwijającego się talentu Henela.

Drugi wykonany przez niego dywan, również prezentowany na wystawie, także powstał na zamówienie. Jego treścią jest pochwała niefarmakologicznych metod psychiatrii, ujęta w przedstawieniu grupy trzech renesansowych muzyków i sentencji „Verbum, gaudium, labor et musica… etiam medicina” (Słowo, radość, praca i muzyka… to również medycyna). Wzór tego „gobelinu” został Henelowi narzucony, jednak wszystkie ornamenty i barwy twórca dobrał sam, z czego wywiązał się w doskonały sposób.

Ten i następne dywany Henel projektował na papierze milimetrowym, gdzie jedna kratka odpowiadała jednemu węzełkowi tkaniny. Kolejne prace kreował już samodzielnie. Właśnie one są najbardziej interesujące pod względem kompozycji – niewystudiowanej i harmonijnej – oraz treści – uznawanych za nieprzyzwoite, kontrowersyjne i odbiegające od norm społecznych.

Przedstawiał na nich obnażone kobiety z nadwagą, rzadziej mężczyzn, pielęgniarki w białych kitlach i czepkach na głowach, wypięte w stronę widzów pośladki, sceny erotyczne. Wśród zaprojektowanych i wykonanych przez Henela wizerunków nie brakuje obrazów ejakulacji, menstruacji, oddawania moczu czy defekacji. Pojawiają się też wisielce, czarownice, duchy i ludzko-zwierzęce hybrydy. Przyglądając się „gobelinom” Henela, „należy mieć na uwadze fakt, że w chorobie psychicznej poznanie świata jest inne, zmienione przez doznania psychotyczne, urojenia i omamy” – pisze dr Anna Steliga w eseju zawartym w publikacji towarzyszącej wystawie.

Na „gobelinach” ukazane są również potworne bajkowe zwierzęta – żaby lub ropuchy, węże, muchy, skorpiony, koty, a także rozmaite robaki. Steliga zwraca uwagę na magiczny aspekt tych postaci, a także na ich złożoną symbolikę w różnych kulturach i religiach świata. Ropucha symbolizuje chuć i pychę, ale także kobietę z nadwagą. Robak obrazuje grzech. Chrząszcz odzwierciedla mrok i dwupłciowość. Sowa to symbol mądrości i samotności. Nietoperze to kreacja złych duchów bądź widma osób zmarłych. Motyl wiąże się z lubieżnością i beztroską.

Henel pracował na ramie z naciągniętą osnową, ręcznie wiążąc węzły z przędzy wełnianej. Surowiec do tkania dywanów pochodził z odpadów z fabryki dywanów w Kietrzu. W belach wełny ważących nieraz ponad 100 kilogramów Henel wyszukiwał jak najdłuższe odcinki, formował je w kłębki, dzielił według barw, żmudnie gromadząc zapasy materiału.

W ciągu ponad 20 lat spędzonych na terapii w Pracowni Ekspresji Sztuki Psychopatologicznej Marian Henel równolegle z tkaniem dywanów oddawał się swojej drugiej pasji – fotografowaniu. Na wystawie pokazanych zostanie kilkadziesiąt czarno-białych zdjęć. Henel wykonywał je setkami, wielokrotnie poprawiając ujęcia i kadry, nim osiągał zamierzony efekt. Sam wywoływał zdjęcia, wykazując się przy tym dużą kreatywnością mimo braku wiedzy o aparaturze inżynieryjno-optycznej.

Widzowie zobaczą fotografie, których bohaterem jest sam Henel ustawiający się w erotycznych pozach. Sukcesywnie modyfikował on swój wizerunek w kierunku damsko-męskiej chimery. Celowo jadł więcej, by jego ciało zyskało krągłości. Sam konstruował powiększające go biustonosze i rajstopy. Depilował swoje ciało, a do zdjęć przebierał się w kitle pielęgniarskie i zakładał peruki. Z czasem zainteresował się też animacją. Posługiwał się w niej lalkami ubieranymi na swoje podobieństwo, które ustawiał tak, by zobrazować kolejne fazy stosunku płciowego.

Szczegóły życia Henela z czasów przedszpitalnych znane są głównie z jego własnych relacji. Był dzieckiem niechcianym, osieroconym we wczesnym wieku, uciekającym od kolejnych źle traktujących go opiekunów. Ukończył sześć klas szkoły podstawowej. Po II wojnie światowej przez kilka lat pracował w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Kluczborku. Według dr. Bogusława Habrata „mimo iż zatrudniony był jako palacz, twierdził, że chętnie podejmował się wymyślnego torturowania, a nawet egzekucji szokujących innych oprawców. Ile w tym prawdy, a ile sadystycznych fantazji, opowiadanie o których wywierało zawsze ogromny wpływ na słuchających, trudno ocenić”.

Za podpalenie stodoły w Państwowym Gospodarstwie Rolnym został aresztowany i ponad rok spędził w więzieniu, skąd zwolniono go podejrzewając, że jest osobą z niepełnosprawnością intelektualną. Wtedy trafił do zamkniętej placówki psychiatrycznej w Branicach, która stała się jego domem do końca życia.
Wystawa przygotowana przy współpracy Muzeum Narodowego we Wrocławiu z zespołem lekarzy Specjalistycznego Szpitala im. ks. biskupa Józefa Nathana w Branicach oraz badaczem nad uzależnieniami dr. nauk medycznych Bogusławem Habratem z Zespołu Profilaktyki i Leczenia Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
Wystawie towarzyszyć będzie publikacja.

Tekst i zdjęcia: materiały organizatora

Obłęd. Przypadek Mariana Henela – lubieżnika z Branic
5.10.2024 – 16.02.2025
Kurator: dr hab. Piotr Oszczanowski