Zamiast patrzeć na tych, którzy biegną najszybciej, Helena Minginowicz patrzy na tych, którzy musieli się zatrzymać. Swoją uwagę kieruje na zmęczenie, niedyspozycję i intymność, które nie mieszczą się w formatach sukcesu. Jej obrazy – malowane na płótnie i na papierowych ręcznikach – rejestrują to, co logika wydajności próbuje wymazać: spowolnienie, rozproszenie, chwilową bezbronność. Słabość staje się tu strategią poznawczą – obnaża nasze warunki życia. A przy okazji punktuje system, w którym siła i produktywność sprzedawane są jako cnoty kardynalne.
Minginowicz chętnie nawiązuje do języka malarstwa renesansowego – epoki, która w zachodniej wyobraźni stała się synonimem harmonii, kanonu i wiary w doskonały porządek – tylko po to, by ten porządek subtelnie, a czasem bezceremonialnie, rozregulować. Rajski ogród? Owszem, ale z foliową torbą porwaną wiatrem. Wenus z Urbino? Jasne, ale taka, która jeszcze nie wstała z łóżka, bo poprzednia noc domaga się osobnego obrazu. Turban van Eycka? W jej wersji to ręcznik, który wie o poranku zdecydowanie za dużo. Tu „wysokie” miesza się z „niskim”, a margines przejmuje główną scenę.
W centrum tej praktyki jest przekonanie, że słabość może być siłą. Judith Butler nazwałaby ją precariousness – wspólną wszystkim kruchością, która zamiast dzielić, potrafi łączyć[1]. To przypomnienie, że podatność na zranienie, potrzeba troski i uwikłanie w relacje to nie balast, lecz fundament wspólnoty.
Kiedy ciało wysiada, od razu widać, kto może zwolnić tempo bez konsekwencji, kto dostanie wsparcie, a kto – po głowie. María Puig de la Bellacasa pisze, że troska (care) to nie modny temat rezydencji ani punkt w grantowym wniosku, lecz praca podtrzymywania życia: lepka, powtarzalna, rzadko widowiskowa, często niewdzięczna[2]. Po prostu – robota, żeby wszystko się nie rozpadło. W obrazach Minginowicz widać ją bez przypisów: karmienie, podtrzymywanie, czuwanie, sprzątanie po małych katastrofach (plama po winie to nie skandal, tylko fakt). U Puig troska jest „więcej-niż-ludzka”; u Minginowicz także – koty i psy nie są rekwizytami, lecz współmieszkańcami sceny, raz pieszczone, raz kapryśne, zawsze wplątane w relacje.
Artystka nie dokumentuje tych stanów wprost – tworzy dla nich wizualne środowiska, w których cielesne niedoskonałości, nieporządek i zmęczenie stają się nośnikami wiedzy o relacjach, afektach i oporze wobec przymusu „dobrego życia”. Między jedną a drugą sceną wiele się dzieje: kontakt i odwrót, troska i foch, opieka i ząb pokazany bez ostrzeżenia. Koty i psy – czasem czułe, czasem w wyraźnie złym humorze – krążą wokół nagich ciał jak putta, strażnicy lub intruzi. Dłonie zmieniają się w pająki albo psy z teatru cieni, ale w rękawiczkach szczekają na niby. I jest jeszcze pytanie, którego nikt nie zada na głos: kto może mówić o swoich emocjach, a kto ma siedzieć cicho, bo tak ustaliły hierarchie i niepisane reguły.
Papierowe ręczniki – chłonne i jednorazowe – stają się u Minginowicz polem gry z biblijnymi i renesansowymi scenami. Zuzanna w kąpieli, Adam i Ewa, matka karmiąca z Burzy Giorgionego – w jej wersjach patos znika, ustępując miejsca codziennej pracy opiekuńczej, rutynie i izolacji. To połączenie osobistego doświadczenia macierzyństwa z krytyką porządku, który spycha tę pracę w cień. Jak przypomina María Puig de la Bellacasa, troska to praca materialna – pełna powtórzeń, niepewna w rezultatach – a przez to wymykająca się logice efektywności[2].
Wiedza o świecie bywa dotykowa, zapachowa, mięśniowa. Nie mieści się w KPI, ale każdy ją zna: ciężar głowy owiniętej ręcznikiem, zapach kota w pościeli, arktyczny chłód kafelków pod stopami o szóstej rano. Poproś dłonie, by znały to, co niosą – to tytuł[3], ale też instrukcja. Dłonie pamiętają: jak podtrzymywać, jak puszczać, jak robić miejsce. Słabość bywa językiem, troska – narzędziem, a pauza – gestem sprzeciwu.
Żadnych fanfar. Zamiast nich – uważność na mikro-sceny, z których składa się życie. Bo to one, a nie raporty o „doskonałej formie”, pokazują, kto naprawdę stoi na nogach, a kto tylko dobrze udaje.
[1] Judith Butler, Precarious Life: The Powers of Mourning and Violence, Verso, London–New York 2004.
[2] María Puig de la Bellacasa, Matters of Care: Speculative Ethics in More Than Human Worlds, University of Minnesota Press, Minneapolis 2017.
[3] Tytuł wystawy pochodzi z fragmentu utworu Kae Tempest Hold Your Own (2014).
Tekst i zdjęcia: materiały organizatora
Helena Minginowicz
Ask Your Hands To Know The Things They Hold
Kuratorka: Ada Piekarska
19.09 – 31.10.2025
Galeria Lotna, Warszawa