Wyobraź sobie potężną dolinę wyrzeźbioną przez lodowce i rozpostartą między szczytami Alp. Jesteś właśnie w jednym z jej miasteczek – surowym i kamiennym. Z góry patrzy na ciebie Castello di Breno[1], ufortyfikowana twierdza wyrastająca z nagiej skały Rocca. Idąc, czujesz ducha Wenecji, gubisz się w labiryncie ciasnych uliczek. Nierówny bruk pod stopami, nieoczywiste przejścia, niezliczone łuki i barwne fasady renesansowych pałaców przywołują wspomnienia dawnej świetności. W Museo Camuno możesz odnaleźć skarby wielu epok. Archeologiczne artefakty, rzeźby, meble, czy herby rodów patrycjuszy. Ślad historii, która przez wieki kształtowała to miejsce, gromadząc pamięć krwawych wojen i marzenia o wielkim bogactwie.
Schodząc na jeden z placów miasta, zobaczysz szczególną budowlę. To Ex Chiesa di Sant’Antonio[2]. Nie daj się zwieść jej skromnej fasadzie i śmiało przekrocz kamienny próg. Jesteś w dawnym miejscu kultu. Setki lat temu zlecono dekorację jego prezbiterium jednemu ze znakomitych mistrzów renesansu – Girolamo Romanino. Czas zostawił tu swój ślad, jednak freski wciąż zachwycają. Antyklasyczny i wyrazisty styl malowideł zadziwia intensywnością barw. Groteskowe pozy, wszechobecny ruch, emocje i teatralne gesty. Girolamo Romanino interpretuje sceny z Księgi Daniela z taką ekspresją, że niemal czujesz toczący się dramat. Sam stajesz się uczestnikiem spektaklu, świadkiem opowieści o sądzie, tyranii, męczeństwie i cudownym ocaleniu.
Dotarłeś do początku mojej opowieści.
Jeszcze raz wysil wyobraźnię. Usiądź na czerwonym krześle. Tuż przy schodach, u wejścia do świątyni. Zajmij miejsce pośród innych obecnych, odetchnij głęboko i patrz.
CIAŁO
Przybyłyśmy punktualnie. Tutejsze i te z daleka. Jedne dopiero wkraczają w życie, innym włosy przyprószył szron. W głębokiej czerni wszystkie wyglądamy odświętnie. Znamy się osobiście. Tylko z widzenia. Jesteśmy obce. Szepcąc, wymieniamy imiona: Gaia, Chiara, Cinzia, Tiziana, Cynthia, Eva, Patrizia. Uczennice i nauczycielki, matki, babki i córki. Paramy się sztuką i polityką, gramy w teatrach i śpiewamy pieśni, tkamy na krosnach i wypalamy garnki. Malujemy, tańczymy i fotografujemy. Ile nas, tyle różnych ról.
Na omówiony znak wstajemy, aby ustawić się w kręgu.
Dokładnie w centrum, tuż pod krzyżowym sklepieniem świątyni, zwrócona twarzą w stronę ołtarza stoi kobieta. Długie włosy opadają jej na ramiona. Jest nieruchoma, skupiona, bosa. Stopy rozłożyła w delikatnym rozkroku. Krzyżując ręce, podtrzymuje sukno. Te, przywiązane do pasa, rozchodzi się promieniście na boki, układając w osiem symetrycznych linii o identycznej długości. Materiał opada swobodnie, kładąc się równo na kamiennej posadzce. Kobieta bierze głęboki wdech.
Przyklękamy, schylając się synchronicznie. Podnosimy końcówki tkaniny. Przyciskamy materiał oburącz jak skarb, napinając płótno delikatnie. Dzielą nas metry, lecz jesteśmy powiązane. Bose. Współzależne. Dostrojone. Kolejny wdech jest już wspólny. Wydech. Znak, że pora ruszyć. Krążymy powoli wokół centralnej postaci. Z każdym kolejnym krokiem tkanina owija się ciaśniej wokół jej ciała. Zbliżamy się do siebie, współodczuwając. Łączymy się w uścisku, aby za chwilę zmienić kierunek, który nas od siebie oddali. Patrzymy sobie w oczy. Wokół panuje cisza, a oddech wyznacza rytm naszych kroków. To one wiążą nas i rozwiązują. Ten skoordynowany ruch nie jest tańcem, to raczej rodzaj zbiorowego transu. Rytuał który splata i rozplata więzy. Czujemy chłód zmarzniętych stóp i ciepło rozpalonych twarzy. Oddychamy razem. Jesteśmy sobie bliskie. Wspólne są nasza ekscytacja i wzruszenie.
MATERIA
Twoje spojrzenie ucieka w stronę prezbiterium. Tam, gdzie dominują krzykliwe sceny męczeństwa i biblijnego patosu, rozpościera się efemeryczna materia. Opada miękko z góry jak ażurowy welon, transformując świat męskiego sądu (Nabuchodonozor) w żeńską przestrzeń medytacji. Ołtarz, będący centrum władzy religijnej, zostaje symbolicznie zasłonięty przez dzieło tysięcy kobiecych dłoni. Supplica [Błaganie]. A Pin that Pierced a Memory Patricii Mirandy[3] powstała dzięki połączeniu różnorodnych struktur. Zszytych ze sobą setek pojedynczych tkanin. Serwetek i koronek, podarowanych artystce przez lata przez kobiety z całego świata. Każdy podarek ma swoją intymną historię oraz szczegółowy zapis w archiwum. Instalacja jest rezultatem pracy anonimowych kobiet. Namacalnym dokumentem i dowodem ich troski[4]. Pojedyncze części tkaniny zanurzano w naturalnym barwniku – koszenili[5] – uzyskując sugestywne odcienie karmazynowej czerwieni. Dzieło jest w ciągłym procesie. W zależności od otoczenia zmienia swoją formę. W Breno Supplica, podniesiona do rangi relikwii, zajmuje przestrzeń zarezerwowaną dla „świętości”. Lewituje przed ołtarzem, tworząc monumentalną i krwistoczerwoną barierę. To wieloznaczny akt. Feministyczny manifest przepełniony zbiorową pamięcią. Kobiecy opór i hołd dla ofiary, cichej i pełnej pokory pracy. To również wezwanie do solidarności, opieki i czułości. Żądanie uwagi dla intuicji i mądrości na progu patriarchalnego porządku.
ŚWIATŁO
Możesz wstać ze swojego krzesła. Podejdź bliżej, kierując się do centrum. W bocznej nawie, na surowej ścianie tuż obok masywnego głazu, zobaczysz subtelną projekcję. Świetlisty fantom. Idealną kopię gotyckiego okna z fasady kościoła. Christopher Kaczmarek[6] używa światła, interweniując w architekturę obiektu. Instalacja wideo L’unica Finestra (Jedyne Okno) jest doskonałą iluzją i sprytną grą z percepcją. Praca znika pod wpływem promieni słonecznych i pojawia się, gdy światło słabnie. Wideo odzwierciadla powolny ruch kamery. W kadrze wirtualnego „okna” stopniowo pojawiają się alpejskie szczyty, podczas gdy kamienne ściany kościoła ograniczają większość widoków. Co jest prawdziwie święte? – pyta artysta. Mury wzniesione ludzką ręką czy wzniosłość krajobrazu poza nimi?
Stań tyłem do ołtarza, po lewej stronie odnajdziesz kolejną interwencję wideo. Rzutnik wyświetla poruszającą historię, w której tkanina staje się aktorem. Le Quattro Vie (Cztery Drogi) to opowieść o wędrówce. Zobaczysz szarfę materiału poruszaną wiatrem, która samotnie „podróżuje” po starożytnych uliczkach Breno, zbierając pył i pamięć miasta. Płótno, jak pielgrzym, w finałowej scenie podąża w stronę kościoła, wpływa po schodach do jego środka, wchodzi do sfery sacrum i w końcu składa się na marmurowych stopniach ołtarza.
Oto misterium Respiro (Oddech).
Głębię jego przekazu pojmiesz dosadniej, gdy opowiem ci jeszcze jedną historię.
LEGENDA
Opowieści ludowe są jak mity. Istnieją od zawsze i nie znają granic ani kalendarzy. Wyrażają prawdy o naturze człowieka i są formą pierwotnej mądrości. Istnieje prastara sardyńska legenda o niebiańskiej wstążce i małej dziewczynce wysłanej w góry z chlebem dla pasterzy. Kiedy dziecko strudzone wędrówką dociera na miejsce, nadciąga burza. Ludzie i zwierzęta chronią się przed deszczem w pobliskiej jaskini. Nawałnica trwa. Nagle silny wiatr niesie ze sobą błękitną wstążkę, bezużyteczny skrawek materiału. Tylko mała dziewczynka jest zdolna się nim zachwycić i nie bacząc na złą pogodę, wybiega za wstążką z jaskini. W tym momencie grota się zapada, grzebiąc pod kamieniami pasterzy i ich stada.
Morał z tej historii ma szczególne znaczenie dla pojęć takich jak zachwyt czy ciekawość. Sztuka, poezja, piękno (symbolizowane przez niebiańską wstążkę), choć wydają się zbędne, ratują nam życie, przywracając mu sens.
INSPIRACJA
Jedna z najważniejszych włoskich artystek, Maria Lai[7], zafascynowana miejscową legendą, tworzy własną filozofię sztuki, na stałe wpisując się do jej historii. Są lata osiemdziesiąte XX stulecia. Dojrzała i odnosząca sukcesy Maria otrzymuje zlecenie od burmistrza wioski Ulassai. Ma stworzyć pomnik poległych. Odmawia. Łączą ją z miejscem trudne relacje. Zna doskonale tę małą społeczność pełną konfliktów i niewyjaśnionych sporów. Sama czuje wielki żal. To w Ulassai został zamordowany jej młodszy brat. Przezwyciężając osobiste traumy, wraca do miasteczka z ambitnym pomysłem. Pyta mieszkańców wsi o legendy. Najbardziej znana nosi nazwę So Rutto de is Antigus (Jaskinia starożytnych). Według niektórych pochodzi z XIX wieku i wywodzi się z prawdziwego wydarzenia, kiedy to fragment skały osunął się z urwiska, niszcząc dom i zabijając jego mieszkańców. W tragedii ocalała tylko jedna dziewczynka. Gdy wyciągnięto ją z gruzów, trzymała w ręku niebieską wstążkę[8]. Miejscowa legenda staje się inspiracją dla powstania dzieła Legarsi alla montagna (Powiązani z górą). Artystka postanawia zaangażować mieszkańców w proces jego realizacji, tak aby cała społeczność stała się twórcą wydarzenia (co potwierdza dokumentacja filmowa i fotograficzna). „Nie jestem autorem dzieła, autorem jest społeczeństwo, jest moja epoka”.
Przez wiele miesięcy artystka rozmawia ze społecznością, odsłaniając napięcia i lecząc urazy, piętnując wszelką przemoc i umożliwiając mieszkańcom prowadzenie żywego dialogu. Interesuje ją wartość etyczna tego przedsięwzięcia. W 1981 roku, używając dwudziestu sześciu kilometrów niebieskiego materiału, Maria Lai „wiąże z górą” wszystkie domy w Ulassai. Tam, gdzie panuje zgoda, tkaninę uzupełnia supeł, gdzie istnieje przyjaźń, wstęgę wzbogaca haft, jeśli zaś gdzieś wciąż panuje niechęć, tkanina przechodzi gładko od domu do domu bez żadnych dodatkowych znaków. Maria Lai zamienia dzieło sztuki w działanie relacyjne i wspólnotowe[9]. W proces, który zmusza ludzi do rozmowy, by przezwyciężać wzajemne urazy. Oprócz innowacyjności praca ta ma poetycki wymiar, o szczególnej intensywności emocjonalnej i symbolicznej. „Podstawową funkcją sztuki jest narzucenie rozejmu w walkach między ludźmi”.
EPILOG
Jako kuratorzy i mediatorzy nieustannie zadajemy sobie pytanie o to, czym jest dzieło sztuki. Obiektem w galerii czy działaniem, które ma moc przemiany? Oddech i ciało. Bawełniana nić, wstążka, tkanina i płótno. W tej opowieści są materialnym łącznikiem między sztuką a ludźmi i ich historią. Maria Lai związała fizycznie i duchowo mieszkańców swojej wioski. Autorzy Respiro powtarzają ten gest. Przez subtelne interwencje transformują świątynię w „żywe ciało”, zapraszając społeczność do współuczestnictwa w tym procesie. Budują wspólnotę i nadają jej nowe znaczenia w historycznych odniesieniach. Legarsi alla montagna miało wartość etyczną, osiągając cel tam, „gdzie nie udało się religii i polityce”. Respiro aktualizuje ten paradygmat. Błękitna wstążka Marii Lai znajduje swoje odzwierciedlenie w bieli płótna podczas intymnego kobiecego rytuału. Ta sama nić przeszywa splot koronek instalacji Supplica i udaje się w samotną pielgrzymkę Le Quattro Vie.
W Ex Chiesa di Sant’Antonio w Breno sztuka staje się tym, czym była dla Marii Lai. Aktem tworzenia relacji, wezwaniem do czułości i solidarności w świecie, który podobnie jak Ulassai, potrzebuje prawdziwego dialogu.
„Questo dovrebbe fare l’arte: farci sentire più uniti. Senza questo non siamo esseri umani” (To powinna robić sztuka: sprawiać, że czujemy się bardziej zjednoczeni. Bez tego nie jesteśmy istotami ludzkimi)[10].
Wystawa Respiro – prezentująca performanse, instalacje i prace wideo amerykańskich artystów Patricii Mirandy i Christophera Kaczmarka – odbyła się w zabytkowym kościele Sant’Antonio w Breno, będącym częścią Museo Camuno.
Kurator wystawy oraz autor tekstu do katalogu – dr Federico Troletti.
Wydarzenie miało charakter partycypacyjny i zostało stworzone we współpracy z Rezydencją Artystyczną RUC, lokalną społecznością, w tym mieszkańcami Breno, oraz studentami i dydaktykami Liceo artistico „Golgi”.
Dzieła Patricii Mirandy i Christophera Kaczmarka stanowiły hołd dla sardyńskiej artystki Marii Lai.
Tekst: Zyta Misztal von Blechinger, zdjęcia: Marek Misztal von Blechinger, Sabrina Zanardini
[1] Budowla średniowieczna (pierwsze wzmianki w dokumentach z XII wieku), której rozkwit przypada na czasy, gdy doliną zarządzała Republika Wenecka, a sam obiekt był główną siedzibą administracyjną i wojskową. Po upadku Republiki (1797) zamek stracił swoją świetność i zaczął popadać w ruinę. Dodatkowych zniszczeń przysporzyła mu druga wojna światowa. Obecnie po częściowej renowacji jest miejscem turystycznym i symbolem miejscowości.
[2] Kościół o gotyckiej czternastowiecznej konstrukcji zawsze był własnością gminy Comune di Breno, a nie diecezji. Ze względu na swoje położenie obok pałacu rezydencyjnego weneckiego Capitano di Valle (kapitana Doliny) pełnił funkcje nie tylko sakralne, lecz również cywilne i polityczne. W XVII wieku rozpoczął się proces upadku budowli, która pod koniec XIX wieku została zdesakralizowana i przekształcona w koszary, a następnie w kino. Wnętrze stanowi część systemu muzealnego CaMus i kryje bezcenne dzieła lombardzkiego renesansu: wielki obraz ołtarzowy autorstwa Callista Piazza (z około 1527 roku) oraz monumentalny cykl fresków w prezbiterium (z lat 1535–1537) pędzla Girolama Romanino, przedstawiający nietypowe sceny ze Starego Testamentu (Księga Daniela). Badacze wskazują na związek tematyki fresków z kultem św. Antoniego (patron chroniący od ognia) w odniesieniu do licznych kuźni i hut w Val Camonica. W 1910 roku budowla została uznana za pomnik narodowy (Monumento Nazionale) i służy sztuce jako miejsce wystawiennicze.
[3] Patricia Miranda – artystka, kuratorka i edukatorka z Nowego Jorku. Założycielka organizacji The Crit Lab. W 2021 roku utworzyła The Lace Archive – archiwum tysięcy podarowanych prac koronkowych wraz z historiami rodzinnymi.
[4] Artystka w swoim manifeście programowym stawia fundamentalne pytanie: „Czy obiekt może ucieleśniać akt oporu, nie powielając jednocześnie sposobów represji?”. Podkreśla, że jej prace są tworzone w odpowiedzi na „intensywnie antykobiecą kulturę”.
[5] Naturalny karminowy barwnik pozyskiwany z wysuszonych zmielonych owadów, zwanych czerwcami kaktusowymi (Dactylopius coccus), żyjących w Meksyku. Od starożytności aż po XVI wiek uzyskiwano go także z czerwców polskich (Porphyrophora polonica). Jest jednym z nielicznych rozpuszczalnych w wodzie naturalnych barwników, które nie ulegają degradacji z upływem czasu. Odporny na działanie światła, podwyższonej temperatury i utlenianie bardziej trwały niż barwniki syntetyczne.
[6] Christopher Kaczmarek – artysta, profesor nadzwyczajny sztuki interdyscyplinarnej w Montclair State University, edukator z Nowego Jorku. Jego twórczość obejmuje rzeźbę, instalacje site-specific, performanse, wideo. Jego prace mają charakter interaktywny i „kierują widza w stronę głębszej kontemplacji nad rolą, jaką odgrywa w zamieszkiwanym przez siebie środowisku”.
[7] Sztuka Marii Lai jest przedmiotem wnikliwych badań, ponieważ jej działania wyprzedziły o dekady trendy, które zdominowały sztukę współczesną. Krytycy, jak Elena Pontiggia, analizują jej pracę, porównując ją z najważniejszymi nurtami sztuki XX wieku, ukazując jej wyjątkowość: Lai versus land art – jej dzieło, choć nawiązywało do krajobrazu, było gestem efemerycznym (wstęga ostatecznie zniknęła). Lai versus happening i Fluxus – dzieło nie miało w sobie nic z prowokacji, niosło za to głęboki wymiar sakralny, a jego cel był filozoficzny, etyczny i pedagogiczny: „skłaniało ludzi do rozmowy”. Lai versus arte povera – innowacja polegała na tym, że mieszkańcy Ulassai są nie tyle uczestnikami, ile twórcami wydarzenia.
[8] Geneza legendy So Rutta de is Antigus (Starożytna jaskinia) jest złożona. Możliwe, że osunięcie ziemi rzeczywiście się zdarzyło i być może badania archiwalne potwierdziłyby tę historię, ale trudno jest uwierzyć, że w ciągu nieco ponad wieku ukształtowała się tak bogata w znaczenia opowieść. Legenda jest prawdopodobnie znacznie starsza i sięga co najmniej XVII wieku, zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przez samą Marię Lei: „Odkryliśmy, że opowieść ta jest przekazywana z pokolenia na pokolenie przez około czterysta lat”.
[9] W latach dziewięćdziesiątych francuski krytyk Nicolas Bourriaud zdefiniował estetykę relacyjną (sztukę relacyjną) jako praktykę artystyczną, która za swój „teoretyczny i praktyczny punkt wyjścia” bierze „zbiór relacji międzyludzkich i ich wymiar społeczny”. Dzieło sztuki nie jest obiektem, lecz chwilą spotkania, „”modelem uczestnictwa społecznego”. Maria Lai, działając w Ulassai w 1981 roku, zrealizowała pierwsze i najbardziej dogłębne dzieło sztuki relacyjnej we Włoszech, na długo zanim ktokolwiek ukuł ten termin. Dlatego jest ona postrzegana jako absolutna pionierka sztuki zaangażowanej społecznie.
[10] Wykorzystano materiały z publikacji Eleny Pontiggia Maria Lei Leggarsi alla montagna.
