W Galerii Sztuki Współczesnej w Opolu trwa wystawa Angeliki Markul Gardło diabła. To prezentacja realizacji, na którą składają się filmy wideo, instalacje rzeźbiarskie i świetlne opowiadające o jednym z najbardziej niesamowitych miejsc na ziemi: Wodospadach Iguaçu, leżących na granicy Brazylii i Argentyny, powstałych około 132 milionów lat temu po ogromnym wybuchu wulkanu. Wodospady znajdują się w miejscu, w którym rzeka rozbija swój nurt na kilkudziesięciu progach skalnych, aż w końcu dociera na skraj płaskowyżu i opada w przepaść. Szum wody jest słyszany w promieniu 20 kilometrów.

Realizacja z 2013 roku jest kanonicznym przykładem zainteresowań artystki, kojarzonej z wielkimi (pod względem złożoności, jak i procesu wykonawczego) realizacjami, które powstają na styku obszaru nauki (geologii, biologii, historii) i fantastyki. Są rezultatem poszukiwań, podróży oraz wieloetapowego researchu, przefiltrowanych przez świat wyobrażeń i fantasmagorii. Gardło diabła jest pracą, która – mimo że pozbawiona figury ludzkiej – inicjuje pytania natury filozoficznej: o miejsce człowieka w świecie, jego znaczenie jako jednego z elementów przyrody, ale także każe zastanawiać się nad przyszłością gatunku z punktu widzenia kruchości w starciu z siłami, które od zawsze próbujemy ujarzmić.

W rozmowie z Angeliką Markul próbuję uchwycić interdyscyplinarność metody jej pracy oraz dowiedzieć się, jak ona sama sytuuje się pośród niezwykle żywotnych nurtów sztuki związanej z przemianami klimatycznymi.

 

Alicja Klimczak-Dobrzaniecka: Na wstępie chciałam zapytać o metodę twojej pracy. Interesuje mnie, czy na początku realizacji twoje myślenie jest projektowe, to znaczy czy widzisz już przed oczami całość i od tego zaczynasz (czyli de facto od końca), czy może inicjujesz pracę wyobrażeniem jednego elementu? Twoje projekty są złożone, wielomedialne. Jak to było z Gardłem diabła? Od początku traktowałaś je holistycznie, czy zaczęłaś od jednej konkretnej rzeczy?

Angelika Markul: Ja jestem ze szkoły architektonicznej. Skończyłam architekturę wnętrz, potem poszłam do Ecole Nationale Superieure des Beaux Arts [w Paryżu]. Łączę różne elementy w jedną pracę. Od początku biorę pod uwagę wszystko: architekturę, światło, to, w jaki sposób będą pokazywane ekrany. Najpierw jest film, który kręcony jest w konkretnej przestrzeni. Praca to połowa architektury, a połowa to wideo i rzeźba. Architektura, która klamruje całość realizacji, wychodzi z moich filmów. Rzeźby też wychodzą z filmów. Potem pracuję nad całą przestrzenią w sensie dosłownym – cały koncept jest rozrysowany, na przykład wiem, że będą dwa projektory, że będą postumenty, na nich rzeźby. Te rzeźby oczywiście cały czas są układane inaczej, w zależności od miejsca prezentacji, dopasowywane do rozmaitych wnętrz galerii, więc one cały czas zmieniają kształt i wielkość.

Twoje projekty są złożone pod względem nie tylko artystycznym, ale także logistycznym. Wiążą się z podróżą, z researchem, z nakładami energii i pieniędzy. W jaki sposób przebiega praca, czy zaczynasz od badań? Mam wrażenie, że łączysz w sobie kompetencje artystki, podróżniczki w dawnym stylu, lecz i osoby, która zna miejscową archeologię, geologię, historię. W jaki sposób to obejmujesz? Jak bardzo dla ciebie jest ważne, żeby drążyć temat poznawczo, może nawet naukowo, a nie tylko artystycznie?

Oczywiście jest dla mnie ważne, żeby poznać wszystko od strony naukowej. Jeżeli chodzi o Gardło diabła, to na początku był przypadek. Byłam w Brazylii jakiś czas i wiedziałam, że coś chcę zrobić, ale nie wiedziałam co. Miałam świadomość, że jest takie miejsce, jak Wodospady Iguaçu, że można tam dotrzeć i od brazylijskiej, i od argentyńskiej strony. Ja zdecydowałam się na najpiękniejszy, według mnie, widok. Na początku najważniejszy dla mnie był research, co w ogóle oznacza nazwa miejsca, ile lat ono istnieje, jakie zawirowania polityczne tam się działy, musiałam poznać historię wojen indiańskich. To miejsce w ogóle jest bardzo związane z polityką, biegnie przez nie granica między państwami. Wszystkie te czynniki były bardzo istotne dla powstania mojej pracy, bo nadają temu miejscu sens. Potem całość idzie w stronę science fiction: ja inspiruję się rzeczywistością i faktami, a następnie tworzę coś zupełnie nowego, jestem artystką. Tak jak na przykład van Gogh, który malował naturę, ale na swój sposób, nie odwzorowywał jej, ja zbieram elementy historii i przetwarzam je na własną. Wodospad to woda, która spływa, buczy, żyje, jest w niej ogromna siła. A ja w filmie odwracam jej bieg, tak żebyśmy z powrotem wrócili do ziemi, do początku naszej egzystencji.

To, co powiedziałaś, niejako wyprzedza moje pytanie. Mam wrażenie, że twoje realizacje można rozumieć dwoiście, a nawet niejako wykluczające się. To znaczy albo można rozumieć je jako próbę przedstawienia Ziemi, która była przed człowiekiem i wskazuje na potęgę natury i małość naszego gatunku. Ale można też w niektórych aspektach interpretować je jako trochę katastroficzny obraz po erze człowieka, po jego działalnościach degradacyjnych Czy to w ogóle jest trop, którym chciałabyś podążać?

Nie, Gardło diabła jest filmem, który robiłam jedenaście lat temu. Nie rozmawialiśmy wtedy o ekologii. To znaczy artyści pracowali w tym nurcie, ale nie było obsesji na ten temat, tak jak dzisiaj. Ja robiłam tę pracę trochę naiwnie, nie zdając sobie sprawy, że dziś mogłaby ona pokazać moment załamania, postapokalipsy.

Z pewnością jednak ktoś próbuje wpisać cię w nurt sztuki mówiącej o klimacie.

Tak, jestem jak najbardziej wpisywana w ten nurt. Ale moje prace były robione często bez myślenia o tym. Jak robiłam film Bambi w Czarnobylu, interesowało mnie miejsce, jak zachowuje się w nim natura, aspekt skażenia i historyczny. A dziś realizacja nabiera zupełnie nowych znaczeń, jest wojna, nie można swobodnie jechać i poruszać się po Ukrainie. Ja przecież tego nie robiłam świadomie. Sztuka, która jest dobrą sztuką, powstaje w ten sposób, że artysta robi rzeczy nieświadomie, ale jednocześnie naprzód, w takim sensie, że kiedyś nabiorą one nowego znaczenia. Mnie po prostu temat natury interesuje od dawna. Mam wielkie archiwum zdjęć, dokumentuję zmiany. To myślenie archiwistyczne było zawsze moją obsesją.

Mam taką refleksję, że co prawda opowiadasz o poszukiwaniu tematów w naturze, historii Ziemi czy geologii, a więc tych „twardych” obszarach, które cię inspirują, ale jednocześnie ulegasz pokusie chwilowego zawładnięcia nimi. Jak w filmie prezentowanym w Opolu woda spada z wodospadu, to ma odwrócony bieg. Rzeźby na pierwszy rzut oka wyglądają jak bezkształtna magma, ale po chwili widać, że wyłaniają się z niej konkretne zwierzęce postaci. Więc zdaje mi się, że przez chwile kształtujesz naturę, która zwykle jest niezależna od człowieka, bawiąc się tym samym w demiurga.

Tak, ja tworzę z tego obraz. Ale musisz do niego blisko podejść, przyjrzeć się, żeby rozpoznać konkretne kształty. Komponuję elementy, z których buduje się określony świat. Tworzę układy, kolory. Trochę od nowa.

Moje ostatnie pytanie dotyczy twojego samodefiniowania się. Czy dla ciebie kategoryzowanie „artystka polska” czy „artystka francuska” jest w jakikolwiek sposób istotne? Jak chcesz być postrzegana – przez pryzmat pochodzenia, funkcjonowania w określonej kulturze, czy może jesteś międzynarodowa?

Ja jestem artystką międzynarodową, moim domem jest samolot. Ciągle jestem w ruchu, kiedyś nawet bardziej byłam. Nie mam granic. We współczesnym świecie mamy to szczęście, że możemy pracować przez Internet, mieszkać gdziekolwiek, w Amazonii czy w Australii, i robić sztukę. To jest piękne i ważne dla twórców, żeby nie mieli granic. Jestem artystką wolną, robię, co chcę. Nikt mi nie wchodzi w drogę. Mam swoją mitologię, buduję ją, tworzę ją. Każda osoba, jak ty czy ja, ma klucz i chodzi z nim, szuka otworu, żeby otworzyć drzwi i dowiedzieć się prawdy. Ja właśnie to robię: szukam prawdy, chociaż nigdy się nie dowiem, czy jesteśmy sami, czy istnieje Bóg, czy jest coś po śmierci. Moim celem jest szukać i być artystą. Nie jestem jednak pewna, czy znajdę odpowiedź. Christian Boltański całe życie szukał odpowiedzi na pytanie, czy człowiek jest, dobry czy zły. Taka postawa zawsze mnie inspirowała.

Rozmawiała: Alicja Klimczak-Dobrzaniecka

Zdjęcia: materiały organizatora